Redakcjo,
PiS podczas kampanii wyborczych potępiał prowokacje robione 11-go listopada. Ale nie ukarano do tej pory nikogo, ani policyjnych prowokatorów ani ich mocodawców. Dlaczego waszym zdaniem tak się dzieje?
Anka z Siemianowic Śląskich,
Pani Anno,
Najprostszą odpowiedzią na Pani
pytanie wydają się słowa śpiewane przez barda "Solidarności" Jana Krzysztofa Kelusa: "Władza w nasze przebrana mundury i bandyci przebrani za władzę". Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana.
Prowokacje
policyjne to bardzo stare narzędzie, które ma usprawiedliwić brutalną
rozprawę z przeciwnikiem politycznym i pomóc utrzymać się przy władzy.
"Rozprawa z przeciwnikiem" może być brutalnym pobiciem (np. ścieżki zdrowia) lub po prostu strzelaniem do
protestujących.
Prowokacja przykleja protestującym bandycką twarz tak, by reszta społeczeństwa poczuła do ofiar przemocy odrazę.
Dlatego zamaskowani prowokatorzy
obrzucają policję kamieniami, niszczą przystanki
autobusowe i wybijają witryny sklepowe.
Wszystko to miało miejsce za
rządów koalicji PO-PSL podczas
Marszów Niepodległości. Przypomnijmy tylko podpalenie budki pod ambasadą Federacji Rosyjskiej. Na dodatek, TVP wielokrotnie odtwarzała taśmy, w których politycy PO wskazywali sprawców czy raczej prowodyrów zza biurka.