"Skorumpowani i moralnie zbankrutowani przywódcy Waszyngtonu wchodzą na
pole minowe. Jeśli wplączą amerykańskie i sojusznicze siły na Ukrainie,
czeka ich niezadowolenie w kraju i za granicą. Jednak, podobnie jak
wiele klas uprzywilejowanych przed nimi, administracja Bidena woli
raczej "całkowite zniszczenie" niż przyznanie, że jej najcenniejsze
przekonania są całkowitym złudzeniem. Można śmiało powiedzieć, że
cokolwiek stanie się na Ukrainie, ten rozdział nie zakończy się dobrze
dla prezydenta Bidena i waszyngtońskiej klasy politycznej"
Douglas Macgregor, pułkownik w stanie spoczynku, jest współpracownikiem
The American Conservative, byłym doradcą sekretarza obrony w
administracji Trumpa, odznaczonym weteranem wojennym i autorem pięciu
książek.
Nie ulega wątpliwości, że Waszyngton przewodzi światu w sztuce ulegania złudzeniom.
Waszyngtońska
klasa polityczna jest gotowa do marszu prosto w kierunku huraganu,
który sama wywołała na Ukrainie. Jest to huragan błędów w polityce
zagranicznej i obronnej, które mogą w przyszłości pogrążyć Amerykanów w
kryzysach i konfliktach. Odmawiając Rosji uznania jej żywotnych
interesów strategicznych na Ukrainie, Waszyngton chce teraz wystawić
Ukrainę i sojusz NATO na niebezpieczny i niepotrzebny test, jakim jest
konfrontacja z rosyjską konwencjonalną siłą militarną. Waszyngton i jego
sojusznicy stoją teraz w obliczu testu, którego mogli uniknąć. Teraz
prawdopodobnie go nie zdadzą. Na początek, fakty.
Administracja
Bidena przeznacza na obronę 768,2 mld dolarów. Rosja wydaje tylko 42,1
mld dolarów, czyli mniej niż Republika Korei, która wydaje 48 mld
dolarów. Mimo to rosyjskie siły lądowe przewyższają armię i piechotę
morską USA pod względem możliwości i siły rażenia, nawet gdyby całe siły
lądowe obu krajów mogły zostać wysłane na Ukrainę.
Przewaga
rosyjskich konwencjonalnych sił lądowych wynika po części ze
strategicznej przewagi, jaką daje walka w pobliżu Rosji. Jej siła jest
również odzwierciedleniem nacisku prezydenta Władimira Putina na
fundamentalną reformę i reorganizację systemu obrony Rosji. Proces
reform obejmował lata walki o usunięcie starych generałów, którzy
opierali się zmianom, i stworzenie nowych, bezkompromisowych sił
zbrojnych, złożonych z młodych, energicznych ludzi, o głębokim poczuciu
rosyjskiego patriotyzmu i determinacji. Efektem tej polityki są
elastyczne i nieduże zgrupowania, oparte na możliwościach rosyjskich
formacji bojowych, zaprojektowanych do bezwzględnego wykorzystania siły
uderzeniowej rosyjskiej artylerii rakietowej, taktycznych pocisków
balistycznych i amunicji krążącej(drony).
Daleko
na zachodzie, za granicą z Polską, znajduje się bezładna zbieranina
Wojsk Lądowych Armii Stanów Zjednoczonych i NATO, które pomimo
dziesięcioleci współpracy, wciąż mają trudności w skutecznym prowadzeniu
walki jako jedna siła. W ciągu ostatnich 20 lat operacji w Afganistanie
i Iraku, większość sojuszników Ameryki rzadko miała cokolwiek do
zaoferowania, poza flagą i niedoświadczonymi żołnierzami, którzy byli
zmuszeni do działania w ramach ograniczeń politycznych. Tak więc,
podobnie jak armia amerykańska, która im przewodzi, sojusznicze siły
lądowe trzymają się iluzji, że NATO może walczyć w przyszłych
konfliktach na lądzie tak, jak robili to anglo-amerykańscy sojusznicy
podczas II wojny światowej - z dużymi, gęsto upakowanymi dywizjami,
korpusami i armiami. Są one łakomym kąskiem dla rosyjskich formacji
uderzeniowych.
Co
więcej, instytucjonalna polityka narzucania różnorodności oraz
inkluzywności w Siłach Zbrojnych USA, kosztem siły charakteru,
kompetencji i inteligencji, powoduje demoralizację żołnierzy. W
efekcie, poświęcenie, spójność i duma z osiągnięć, które są niezbędne do
utrzymania profesjonalnych sił zbrojnych USA, zostały poważnie
naruszone.
Konsekwencje
są jasne. Konfrontacja amerykańsko-rosyjska na wschodniej Ukrainie
mogłaby łatwo przypomnieć doświadczenia angielsko-francuskie z 1940 r.,
kiedy to Wehrmacht doprowadził do zupełnego chaosu we Francji. Zatory w
łańcuchu dostaw, inflacja i gwałtownie rosnące koszty energii mogą się
pogłębić, jeśli wydarzenia na Ukrainie wymkną się spod kontroli. W
sytuacji, gdy coraz więcej Amerykanów budzi się z myślą o obniżającym
się standardzie życia, jak zareagują na kolejną wojnę o podejrzane cele,
które nie mają absolutnie nic wspólnego z ich własnymi żywotnymi
interesami strategicznymi i jeszcze bardziej utrudniają im codzienne
życie?
Realne
wydarzenia rozgrywają się na wschodniej granicy Ukrainy, a nie na Morzu
Południowochińskim czy w cieśninie Tajwańskiej, a Waszyngton rzekomo
nie może nic z tym zrobić. Pytania, które powinny nurtować waszyngtońską
klasę polityczną, brzmią następująco: Czy NATO przetrwa swój haniebny
odwrót w obliczu przewagi rosyjskiej potęgi militarnej? Dlaczego
Waszyngton prowadzi politykę nie z pozycji siły, lecz słabości -
słabości maskowanej jak dotąd zewnętrznym pokazem siły militarnej wobec
słabych przeciwników bez armii, obrony przeciwlotniczej czy sił
powietrznych?
Nietzsche
powiedział: "Wojna ogłupia zwycięzcę". Po 1991 r. wysocy rangą
amerykańscy przywódcy wojskowi i polityczni znaleźli wiele powodów, by
wydawać ogromne sumy na obronę, ale żadnego powodu, by zmienić sposób
walki sił zbrojnych USA lub opracować narodową strategię wojskową,
związaną z namacalnymi, konkretnymi interesami i zachowaniem
amerykańskiej potęgi państwowej.
Jak
ostrzegał John Kenneth Galbraith: "Ludzie uprzywilejowani raczej
zaryzykują swoje całkowite zniszczenie, niż oddadzą jakąkolwiek
materialną część swojej przewagi. Jedną z przyczyn takiego zachowania
jest intelektualna krótkowzroczność, często nazywana głupotą. Główną
jednak przyczyną takiego zachowania tych ludzi, jest przeświadczenie, że
ich przywileje, niezależnie od tego, co o tym myślą inni, są
uroczystym, podstawowym, danym przez Boga prawem."
Skorumpowani
i moralnie zbankrutowani przywódcy Waszyngtonu wchodzą na pole minowe.
Jeśli wplączą amerykańskie i sojusznicze siły na Ukrainie, czeka ich
niezadowolenie w kraju i za granicą. Jednak, podobnie jak wiele klas
uprzywilejowanych przed nimi, administracja Bidena woli raczej
"całkowite zniszczenie" niż przyznanie, że jej najcenniejsze przekonania
są całkowitym złudzeniem. Można śmiało powiedzieć, że cokolwiek stanie
się na Ukrainie, ten rozdział nie zakończy się dobrze dla prezydenta
Bidena i waszyngtońskiej klasy politycznej. tłumacz. SSJ
https://www.theamericanconservative.com