Strony

6 lis 2021

Milczenie owiec

 


Redakcjo,
PiS podczas kampanii wyborczych potępiał prowokacje robione 11-go listopada. Ale nie ukarano do tej pory nikogo, ani policyjnych prowokatorów ani ich mocodawców. Dlaczego waszym zdaniem tak się dzieje?
Anka z Siemianowic Śląskich, 
 
Pani Anno,

Najprostszą odpowiedzią na Pani pytanie wydają się słowa śpiewane przez barda "Solidarności" Jana Krzysztofa Kelusa: "Władza w nasze przebrana mundury i bandyci przebrani za władzę". Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana.

Prowokacje policyjne to bardzo stare narzędzie, które ma usprawiedliwić brutalną rozprawę z przeciwnikiem politycznym i pomóc utrzymać się przy władzy. "Rozprawa z przeciwnikiem" może być brutalnym pobiciem (np. ścieżki zdrowia) lub po prostu strzelaniem do protestujących. 
Prowokacja przykleja protestującym bandycką twarz tak, by reszta społeczeństwa poczuła do ofiar przemocy odrazę. 
Dlatego zamaskowani prowokatorzy obrzucają policję kamieniami, niszczą przystanki autobusowe i wybijają witryny sklepowe. 
Wszystko to miało miejsce za rządów koalicji PO-PSL podczas Marszów Niepodległości. Przypomnijmy tylko podpalenie budki pod ambasadą Federacji Rosyjskiej. Na dodatek, TVP wielokrotnie odtwarzała taśmy, w których politycy PO wskazywali sprawców czy raczej prowodyrów zza biurka.
 
PiS pokazywał te prowokacje w każdej kampanii wyborczej, podkreślając, że od kiedy rządzi Zjednoczona Prawica Marsze Niepodległości są bardzo spokojne. PiS-owi wtórowały w tej narracji redaktorki audycji "W tyle wizji" TVP, Dorota Łosiewicz i Magdalena Ogórek. Nigdy jednak dziennikarki nie odważyły się dopytać: dlaczego w takim razie nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności karnej winni tych prowokacji: bandyci z kamieniami i bandyci z długopisami wydający tym pierwszym rozkazy? 
 
Odpowiedź jest bardzo prosta: każdy bandyta na usługach policji i ludzi sprawujących władzę musi mieć zagwarantowaną bezkarność. Wszyscy przestępcy (w mundurach i garniturach) wiedzą, że popełniają przestępstwo. Gdyby zostali skazani, nikt nie zdecydowałby się w przyszłości służyć ministrowi kastetem czy pałką. Obecna koalicja nie może złamać tej zasady tym bardziej, że prawdopodobnie każda ekipa rządząca w Polsce sięgała po prowokacje. Nie ma powodu sądzić by Zjednoczona Prawica była wyjątkiem (patrz brutalne ścieżki zdrowia na stacji PKP Stadion).

Największymi prowokacjami w Polsce w ostatnim półwieczu były wydarzenia w Słupsku w Grudniu'70. Do tłumienia protestów użyto uzbrojonych cywili w zamian za gwarancję bezkarnego okradania sklepów. W stanie wojennym milicyjne budy rozwoziły po mieście "chłopców z Golędzinowa" obrzucających przychodnie zdrowia i szpitale kamieniami. Miało to przypisać bandyckie zachowanie protestującym zwolennikom NSZZ Solidarność i tym samym zmniejszyć poparcie dla nich w społeczeństwie.  
Dziś jest tak samo: "Zdaniem Rafała Trzaskowskiego, uczestnikami Marszu Niepodległości są m.in. chuliganie. “Spotkali się nielegalnie w środku pandemii, żeby wywoływać burdy”. Dodał, że “rzucali race przez okna do mieszkań”, a także “niszczyli naszą wspólną własność” ".

Jednak nowoczesna technika, telefony z kamerami potrafią udokumentować twarze i akty przemocy popełniane przez rządowych prowokatorów. Dlatego właśnie najpierw we Francji podczas rewolucji Żółtych Kamizelek a następnie w Polsce za rządów Zjednoczonej Prawicy usiłowano przeforsować prawo zakazu filmowania policyjnych interwencji.Czyli kolejne prawo "Bezkarność Plus". 
Z jednej strony zachęca się obywateli do tzw "obywatelskich zatrzymań" np. pijanych kierowców, dokumentowania kamerą piratów drogowych ale już bandyckich policyjnych ścieżek zdrowia nie wolno filmować. 
Dba się również o to, by policjanci nie posiadali na mundurach identyfikatorów numerycznych. To właśnie nieetatowi funkcjonariusze prewencji w mundurach bez identyfikatorów katowali obywateli na dworcu PKP Stadion. Z tych samych przyczyn we Francji próbuje się ograniczyć prawo do swobodnego dostępu do zapisów video rozpraw sądowych. Nowoczesne techniki dokumentacji mają służyć jedynie sprawującym władzę a nie przejrzystości postępowań i obronie praworządności.

Warto przy tym zwrócić uwagę i pamiętać, że polityczna rządowa bandyterka uprawiana jest na rachunek uczciwych policjantów prewencji. Złość protestujących wylewa się na wszystkich policjantów gdy tymczasem prowokatorów jest niewielu tak samo jak niewielu jest bandytów za biurkami. Większość policjantów idąc na służbę chce godnie nosić mundur i ochraniać obywateli. Tymczasem stają się zakładnikami rozgrywek politycznych. W zeszłym roku 11 listopada, gdy rząd Morawieckiego zablokował przejazd samochodami przez Warszawę, Policjanci i Policjantki kierujący ruchem wyrażali solidarność ze społeczeństwem głośno mówiąc kierowcom: "Pytajcie swoich polityków!".
 
Pani Anno, to dlaczego PiS nie ściga prowokatorów z czasów koalicji PO-PSL wyjaśniliśmy sobie. Postawmy jednak jeszcze dwa pytania. 
Pierwsze pytanie suflują nam Policjanci i Policjantki: "Pytajcie swoich polityków" - no właśnie, co na to politycy deklarujący się jako katolicy? 
 
W opinii ogłoszonej na łamach Gościa Niedzielnego [Gosc.pl z dn. 04.11.2021], poseł Marek Jurek konkluduje, że "W sytuacji, gdy Konfederacja chce być bardziej sanitarną niż moralną alternatywą dla Prawa i Sprawiedliwości, być może opinia katolicka będzie musiała nadal popierać tę partię" [PiS] - przypis red.
 
Czy dla katolickich polityków katowanie na ścieżkach zdrowia obywateli poczętych przed trzydziestu lub czterdziestu laty nie ma już znaczenia? 
Czy "opinia katolicka" ma popierać PiS, który kontynuuje policyjną politykę PO wobec obywateli?
Czy w końcu "opinia katolicka" ma być zawsze "milczeniem owiec"?

Pytanie drugie, trudniejsze: Dlaczego Stowarzyszenie Marsz Niepodległości nie żąda publicznie od PiS-u ukarania bandytów z czasów PO-PSL?
Na to pytanie niestety nie potrafimy odpowiedzieć.