Strony

20 lis 2020

Dlaczego piękno jest ważne? Roger Scruton, cz. III

Pomimo, że ukochane  twarz i ciało przepojone są życiem, to pod jednym istotnym względem podobne są do  zwłok. Nie przynależą do codziennego świata. Poeci zużyli tysiące słów na opisanie tego, nieuchwyconego do końca zjawiska. Zjednoczenie z inną osobą, utrata kogoś ukochanego to momenty które postrzegamy jako święte.

W większości w naszym życiu dominują nasze codzienne sprawy. Lecz bywa, że od czasu do czasu zostajemy nagle wyrwani z codzienności w obliczu czegoś o wiele ważniejszego niż nasze codzienne troski. Czegoś nie z tego świata. Od Platona do Kanta, filozofowie starali się uchwycić ten szczególny sposób w jaki piękno dociera do nas. Jak niespodziewany promyk słoneczny czy gwałtowny przypływ uczuć.  Dla Platona jedynym wyjaśnieniem takiego doświadczenia było jego transcendentalne pochodzenie, przemawia do nas głos Boga. Kant również wierzył, że doświadczenie piękna łączy nas z najdoskonalszym misterium istnienia. Piękno przenosi nas w sferę sacrum. 

 

Jesteśmy w stanie zrozumieć co ci filozofowie mają na myśli, gdy zastanowimy się nad naszymi odczuciami w obliczu śmierci, szczególnie śmierci kogoś kogo kochaliśmy. Z trwogą patrzymy na ludzkie ciało z którego uleciało życie. Niechętnie dotykamy martwego ciała, nie przynależy już całkiem do naszego świata, jakby było gościem z innej planety. To samo poczucie transcendencji pojawia się w innym doświadczeniu, które zainspirowało Platona, w miłości.


Jest to również doświadczenie uniwersalne i należące do najdziwniejszych. Pomimo, że ukochane  twarz i ciało przepojone są życiem, to pod jednym istotnym względem podobne są do  zwłok. Nie przynależy do codziennego świata. Poeci zużyli tysiące słów na opisanie tego, nieuchwyconego do końca zjawiska. Zjednoczenie z inną osobą, utrata kogoś ukochanego to momenty które postrzegamy jako święte.
Gdy spojrzymy  na historię pojęcia piękna, zrozumiemy, że filozofowie i artyści mieli słuszne powody aby powiązać piękno z sacrum. Potrzeba piękna jest głęboko zakorzeniona w naszej naturze jako wyraz naszej tęsknoty za ulgą w świecie pełnym niebezpieczeństw, smutku i rozpaczy. Współcześnie, wielu artystów spogląda na ideał piękna z lekceważeniem, jako pozostałość dawnego sposobu życia, który nie ma żadnego związku z otaczającym nas światem.  

Pojawiło się więc pragnienie desakralizacji seksualności i śmierci, odczłowieczenia i trywializacji, zniszczenia ich duchowego znaczenia. Podobnie jak ci, którzy odchodzą od swojej religii, szydząc z tego co stracili, współcześni artyści odczuwają potrzebę poniżenia ludzkiego życia i szyderstwa z wrażliwości na piękno.
Ta świadoma desakralizacja jest również odrzuceniem miłości i próbą odtworzenia świata w którym miłość już nie jest jego częścią. Jest to moim zdaniem najważniejsza cecha kultury postmodernistycznej, kultury, która sama pozbawiona miłości chce tak samo widzieć świat.
 

Oczywiście rozważania nad smutnymi stronami naszego życia nie są sprawą nową. Od początków naszej cywilizacji, zadaniem artystów było branie na warsztat tego co najbardziej bolesne w ludzkim losie i kompensowanie tego poprzez dzieło sztuki. Sztuka posiada zdolność kompensacji cierpienia poprzez odnajdywanie piękna w najboleśniejszych aspektach naszego życia.


„Ukrzyżowanie” Andrea de Montegna przedstawiając najokrutniejszy i najpodlejszy rodzaj śmierci uzyskuje przy tym wrażenie majestatyczności i łagodności tym samym łagodząc okropieństwo, które przedstawia. W obliczu śmierci, człowiek wciąż może okazać szlachetność, współczucie, godność i tym samym pogodzić się ze śmiercią tak przedstawioną. Czy dotyczy to również spraw niższego wymiaru? Zwykłego niechlujstwa czy banalności? Czy sztuka potrafi odnaleźć piękno nawet tam?
Obraz Delacroix przedstawia łóżko artysty pozostawione w nieładzie. Jemu również udaje się pokazać piękno w rzeczy, która go nie posiada, a przy okazji okiełznać własny chaos emocjonalny. Delacroix zdaje się mówić; te przepocone prześcieradła są świadkami koszmarów sennych, udręki osoby, która je właśnie opuściła. Są tak oświetlone, że sprawiają wrażenie niezupełnie zastygłych w bezruchu, jakby ciągle poruszanych przez śpiącą w nich osobę. W akcie twórczym, łóżko staje się czymś innym, wyraźnym  symbolem ludzkiego losu i związku pomiędzy nami i artystą.
Niektórzy w ten sposób opisują Łóżko Tracy Emins. Jest jednak potężna różnica, pomiędzy prawdziwym dziełem sztuki, które przekształca brzydotę w piękno, a podróbką dzieła sztuki, które  podziela brzydotę przedmiotu, który przedstawia. To właśnie współczesny świat przedstawiony w całej swojej przypadkowości i nieładzie.
Fragment wywiadu przeprowadzony przez Dawida Frosta z Tracy Emins

Dawid Frost- Co w tym takiego jest, że jest to dziełem sztuki, a nie zmierzwionym łóżkiem?                
Tracy Emins – Przede wszystkim to, że ja mówię, że to dzieło sztuki                   
Dawid Frost – Ty tak mówisz?
Tracy Emins – Tak
Dawid Frost- Acha, a po drugie, nagranie do tego dołączone mówi, że to sztuka
Tracy Emins – Tak
Dawid Frost – Co chciałabyś usłyszeć od widza czy gościa galerii? Przypuszczam, że nie chcesz by powiedział, że to jest piękne?
Tracy Emins – Nie, nie…w zasadzie, to jeszcze tak nikt nie powiedział, oprócz mnie
Dawid Frost – Czyli ty uważasz to za piękne?            
Tracy Emins – Oczywiście, w przeciwnym razie bym tego nie wystawiła 


Jakim sposobem może to być dzieło sztuki, jeśli nie podejmuje wysiłku przekształcenia surowego pomysłu w coś więcej? To po prostu jeszcze jeden niechlujny wizerunek rzeczywistości, po prostu niezasłane łóżko.
Powracamy do pytania zadanego przy okazji pisuaru Duchampa. Czy wszystko może być sztuką? To pytanie zajmuje zarówno przyszłych innowatorów jak i tradycjonalistów jak Aleksander Stoddart, którego prace znajduję się w różnych publicznych miejscach na całym świecie a również w galerii królewskiej w Pałacu Buckingham. Oto fragment rozmowy z artystą:


Roger Scruton – Zwolennik sztuki konceptualnej może powiedzieć, że sama idea może być piękna i że w sztuce konceptualnej nie ma nic zdrożnego
Aleksader Stoddart – No tak, ale tak każdy może powiedzieć. Prawnik może zaproponować jakąś piękną ideę, polityk, lekarz powie; wyleczmy raka, cóż za piękna idea. Natomiast, żaden z nich nie powie dla uzasadnienia tego, że jest artystą. Konceptualizm zamyka się całkowicie w słowach. Jest to działalność, która wyczerpuje się w swoim werbalnym opisie. Wystarczy w zasadzie powiedzieć, połowa krowy w formalinie i właściwie już znamy dzieło, bez potrzeby udawania się do galerii. Sam obiekt może zostać wrzucony do kontenera na śmieci, np. łóżko Tracy Emins, to doskonały przykład,  i przypadkowy przechodzień idzie sobie dalej, nie zwracając uwagi. Gdyby natomiast w tym kontenerze leżało zaledwie popiersie Apollo Belwederskiego, przyciągnęłoby wzrok a nawet skłoniło do wejścia do środka i odzyskania go. Odwiedza mnie wielu studentów wydziałów rzeźby. Oczywiście robią to w tajemnicy przed swoimi wykładowcami by nie być posądzonym o zadawanie się z wrogiem. Co mówią;  próbowałem wyrzeźbić figurę w glinie, podchodzi wykładowca, każe mi przeciąć figurę na pół i oblać to biegunką, to dopiero uczyni tę figurę interesującą.
Roger Scruton – To jest właśnie to, co ja nazywam ustandaryzowaną desakralizacją, która dzisiaj uchodzi za sztukę. W zasadzie jest to rodzaj niemoralności, ponieważ jest to próba zatarcia sensu człowieczeństwa w pewien sposób…
Aleksander Stoddart – Jest to próba unicestwienia wiedzy …

 
 
Środowiska opiniotwórcze w świecie sztuki odwróciły się od klasycznych zasad, które stawiały piękno i kunszt na szczycie swojej agendy. Aleksander Stoddart i jemu podobni, którzy próbują odtworzyć odwieczny związek pomiędzy pięknem i sacrum są traktowani jako niemodni i niedorzeczni.Ten sam rodzaj krytycyzmu jest wymierzony w architektów skłaniających się ku tradycyjnym formom. Jednym z nich jest Leon Krier, projektant modelowego miasteczka Poundbury, powstałego z inicjatywy Księcia Walli. Krier stworzył osiedle z prawdziwego zdarzenia stosując tradycyjny układ ulic, skorzystał z wypróbowanych przez wieki technik i podejścia do szczegółu, znośnego dla oka. Nie jest to wybitna czy oryginalna architektura i nawet do takiej nie pretenduje. Jest to skromna próba zrobienia czegoś tak jak trzeba, idąc śladem przechowanej tradycji. To nie jest nostalgia lecz wiedza przekazywana z pokolenia na pokolenie. Architektura, która nie szanuje przeszłości, nie szanuje też teraźniejszości, ponieważ lekceważy podstawowy wymóg stawiany architekturze a jest to budowa trwałego domu.
 

Przedstawiłem kilka dróg, którymi poszli artyści za głosem piękna. Czyniąc tak, nadali oni naszemu światu sens. Mistrzowie przeszłości wiedzieli, że oprócz fizycznych, mamy potrzeby duchowe. Dla Platona, piękno było drogą do Boga, dla Oświecenia piękno było drogą do wyzwolenia człowieka z codziennej rutyny i podniesienia go na wyższy poziom. Jednak sztuka odwróciła się od piękna. Stała się niewolnikiem konsumpcjonizmu , naszych uciech i nałogów, pławiąc się w prymitywizmie. 

Współczesne sztuka i architektura w swoich najohydniejszych formach nie pokazują rzeczywistości ale biorą na niej odwet. Niszczą to, co mogłoby być domem, pozostawiając  zrozpaczonego i osamotnionego człowieka samemu sobie pośrodku duchowej pustyni.

 
Oczywiście nasz dzisiejszy świat pełen jest spraw, które nas rozpraszają i stwarzają trudności. Nasze życie pełne jest różnych odpadów, przebijamy się przez hałas i zamęt i nic nam nie pomaga. Właściwą odpowiedzią nie jest jednak wsparcie i wzmocnienie tej alienacji. Wyjściem z tej sytuacji jest odnalezienie drogi powrotnej z tej pustyni. Drogi, która zaprowadzi nas do miejsca, gdzie realne i idealne mogą wciąż żyć ze sobą w harmonii.


W moim prywatnym życiu, najłatwiej odnalazłem taką drogę w muzyce. Jan Chrzciciel Pergolesi miał tylko 26 lat, gdy skomponował Stabat Mater. Jest to opis cierpienia Matki Bożej u stóp umierającego Syna wiszącego na krzyżu. Cierpienie całego świata opisane jest w tych wyśmienitych dżwiękach. Biorąc pod uwagę, że Pergolosi cierpiał na gruźlice, gdy pisał ten utwór, można powiedzieć, że on również jest tym umierającym synem. Pergolesi rzeczywiście zmarł kilka miesięcy po ukończeniu utworu. Nie jest to złożony czy ambitny utwór, to po prostu płynący z głębi serca wyraz wiary kompozytora.  Pokazuje w jaki sposób muzyka może wyrazić głębokie i bolesne uczucia. Partia Maryi rozpisana jest na dwa głosy. Melodia wznosi się powolnie, boleśnie, ustępujący dysonans podjęty jest przez kolejny, gdy głosy się zderzają ze sobą, ilustrując Jej konflikt wewnętrzny i żal.
W warstwie tekstowej, są to proste słowa  Matki, która stoi przy Krzyżu Syna i szlocha. To właściwie wszystko co można powiedzieć. Osoba zupełnie pozbawiona wrażliwości muzycznej może bez wątpienia zrozumieć, że tematem utworu są ból i cierpienie. Muzyka przejmuje słowa i sprawia, że przemawiają w innym języku wprost do naszego serca. Również współcześnie, w naszym zsekularyzowanym świecie, ten przekaz może zachwycić i poruszyć ludzi nie znających kontekstu. Nawet bez wyszukanego aparatu teologicznego można stwierdzić, że tematem utworu jest cierpienie. Jest to przeznaczenie nas wszystkich ale nie nasz koniec.

W tym filmie starałem się przedstawić piękno jako  podstawowe źródło  w podążaniu za którym kształtujemy świat jako nasz dom. W tym dążeniu pomnażamy nasze radości i znajdujemy pocieszenie dla naszych zmartwień. Sztuka i muzyka nadają sensu naszemu codziennemu życiu i dzięki nim jesteśmy w stanie stawić czoła przeciwnościom oraz odnaleźć w ich otoczeniu spokój i pocieszenie. Ta zdolność sztuki do łagodzenia naszego cierpienia jest przyczyną dla której można piękno potraktować jako zamiennik religii. Dlaczego zatem stawiać religie na pierwszym miejscu? Dlaczego nie powiedzieć, że religia jest zamiennikiem piękna? Albo jeszcze lepiej, dlaczego nie przedstawić obu jako rywali?
Piękno i sacrum stoją obok siebie. Dwoje drzwi, które otwierają się na jedną przestrzeń i w tej przestrzeni znajduje się nasz dom.          

tłumacz RSSA