Szanowna Redakcjo
W
związku z
obchodzoną niedawno rocznicą Bitwy pod Lepanto, nasunęły mi się pewne
wątpliwości. Jak takie wydarzenia mają się do słów Św. Pawła z
Listu do Rzymian: «Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj»
(12,21). Jak pamiętamy, cytat ten był wielokrotnie stosowany przez Św.
Jana Pawła II, był zawołaniem Bł. Jerzego Popiełuszki, a i dzisiaj
powtarza go wielu polityków i działaczy społecznych. Przyznam, ze mam
kłopot z tym cytatem, ponieważ idąc tym tropem, Lepanto było poważnym
wykroczeniem przeciwko tym słowom, a właściwą postawą byłoby pójście w
ślady Pana Bąkiewicza i padnięcie na kolana, co on uczynił sprzątając
bałagan spowodowany przez współczesnych agresorów, mam na myśli
sprzątanie po marszach błyskawic.
Bardzo proszę Redakcję o łaskawą odpowiedź.
Waldemar z Trzyciąża
Panie Waldemarze,
Schyłek cywilizacji wiąże się z upadkiem struktury patriarchalnej którą była nasza cywilizacja. Wierzchołkiem struktury
patriarchalnej był Bóg Ojciec. Schodząc, po kolei, mieliśmy króla
- ojca ojców, następnie ojców - głowy rodzin. Głową rodziny był
mężczyzna. Był odpowiedzialny za bezpieczeństwo i dobrobyt rodziny. Aby
zrealizować powierzone zadania ojcowie rodzin i monarchowie
musieli odwoływać się do siły. Praca zarobkowa i czynna obrona
związana
była z siłą fizyczną stąd mężczyzna zakładający rodzinę musiał być
silny. Spoiwem społeczeństwa była religia czyli wspólnota ideałów i
wertykalne (transcendentne) sacrum, w obronie którego mężczyzna gotów
był złożyć ofiarę swojego życia.
Współczesna
zapaść cywilizacji objawia się odrzuceniem a nawet kryminalizacją siły
fizycznej, na przykład czynnej
obrony. Na oczach naszego pokolenia religia dominująca (Kościół
katolicki) dokonała auto-rozwiązania - wyzbywając się sacrum - stając
się dobrowolnie jednym z wielu NGO-sów.
Zbędne są słowa, możemy dostrzec
to gołym okiem na zdesakralizowanych liturgiach gdzie ksiądz nie zachowuje się tak, jakby stał przed żywym a
niewidzialnym Bogiem ale jak Jurek Owsiak na scenie.
Politycy PiS natomiast petryfikują dekadencję, wprowadzając zachodnie
standardy np. Konwencję Stambulską. Słowem nie ma sacrum ani
horyzontalnego - świeckiego, ani wertykalnego - transcendentnego, które
by uzasadniało "raison d'être et de mourir"* człowieka. Sprowadzeni
jesteśmy do targetu komercyjnego a nasza wartość mierzona jest siłą
nabywczą portfela i odprowadzonymi składkami do ZUS.
Historia
opozycji demokratycznej w Polsce od lat 70 była naznaczona
hasłem "non violence". Po Czerwcu 1976 roku opozycja odżegnuje się od
wszelkiej
ekspresji siły, na przykład manifestacji ulicznych. Tłumaczone jest to
doświadczeniami Grudnia'70. Nie ma protestów społecznych po zamordowaniu
kapelana
Solidarności błogosławionego księdza Jerzego. Społeczeństwo nie
zaprotestowało, nie wyszło na ulice nie domagało się
sprawiedliwości. Słusznie skomentował tę reakcję jeden z liderów
podziemnego związku: "to był koniec Solidarności". Opacznie rozumiane
słowa świętego Pawła "zło dobrem
zwyciężaj" stały się synonimem "non-violence". Święty Paweł nie miał na
myśli zaniechania czynnej
obrony czy manifestowania niezadowolenia na placach. Do dziś Kościół i
media manipulują wierzącymi. Celowo mylone są pojęcia hostis i inimicus,
zło i siła, dobro i spolegliwość, pokora i uniżenie, etc. Służy to
zniszczeniu resztek naturalnych odruchów jakie mają wierzące, mięsożerne
samce.
I tak doczekaliśmy się spolegliwych
społecznych reakcji na
zagrożenia. W odpowiedzi na rodzącą się w latach 90-tych zorganizowaną
przestępczość - na mordy
i gwałty - odpowiadano "marszami milczenia", "białymi marszami",
"marszami białej róży" często z udziałem hierarchów Kościoła.
Zmanipulowani mężczyźni nie wychodzili na ulicę pod Ministerstwo Spraw
Wewnętrznych z żądaniem zapewnienia bezpieczeństwa publicznego. Ku
uciesze nowej nomenklatury, substytutem siły stały się bezpłodne "marsze
za życiem". Kolorowe marsze z balonikami, otwierają matki z wózkami za
którymi kryją się słabi
mężczyźni. Obecnie mężczyźni sprzątają po przestępcach a surogat
Kościoła upewnia ich w mylnym przekonaniu, że tym samym odnoszą moralne
zwycięstwo. To oczywista nieprawda.
Zwycięzca to ten, który stanowi
prawo, karze przestępców i pisze historię.
Robert Bąkiewicz ścierający
na kolanach błyskawice z trotuaru jest figurą klęski, choć tak wiele
dobrego uczynił.
Inimicus to nie to samo co hostis - dlatego nie kochamy naszych wrogów. Pawłowe "zło dobrem zwyciężaj" nie
jest tożsame z zaniechaniem czynnej obrony. Pokora - to nie uniżenie.
Po
ścięciu Ludwika XVI i carobójstwie Mikołaja II naród stał się
Suwerenem. Świadomi posiadania regaliów, możemy w referendach stanowić o
naszym życiu i nie dajmy sobie wmówić, że to niemożliwe.
Redakcja.
* "raison d'être et de mourir" ostateczny cel, przyczyna życia i śmierci człowieka